Metodyk to osoba, która swoją postawą oraz podejściem do innych, nie tylko w chwilach konfliktowych, ale także (a może zwłaszcza) na co dzień, powinien wyznaczać standard komunikacji w organizacji.
Ostatnio dostaję coraz więcej zapytań dotyczących tego, jak zostać metodykiem, jak zdobyć niezbędne kompetencje do tej pracy i czy praca różnych metodyków w różnych miejscach wygląda tak samo. Bardzo cieszą mnie takie pytania, choć szczerze przyznam, że odpowiedzi na nie nigdy nie są jednoznaczne. Chciałabym jednak odrobinę rozprawić się z poruszonymi kwestiami w niniejszym wpisie.
Modelowy kandydat
W moje ocenie, aby zostać metodykiem należy posiadać niezbędne wykształcenie (wysoce preferowane studia magisterskie z filologii angielskiej lub amerykanistyki) oraz posiadać uprawnienia pedagogiczne do nauczania języka obcego a także niezbędne (minimum pięcioletnie) doświadczenie w nauczaniu. Tak zapewne wyglądałaby sekcja „wymagane”, gdybym miała napisać ogłoszenie o pracę na stanowisku „metodyk szkoły językowej”. Wiem, że osób, które zdecydowało się prowadzić szkołę językową nie ma nic wspólnego z nauczaniem języka, a na szkołę patrzą w sposób wyłącznie biznesowy. Dla nich metodyk powinien być osobą absolutnie niezbędną (swoją drogą szkoły językowe to nie jedyne miejsca, gdzie metodyk by się przydał, ale o tym będzie kolejny wpis 😉 Wracając… Chodzi przede wszystkim o to, by maksymalnie zadbać o właściwe poziomowanie słuchaczy do grup, rozwiązywanie problemów ze słuchaczami (w tym natury wychowawczej), kontakt w jakichkolwiek sprawach problematycznych i/lub kryzysowych jak również podejmowanie decyzji związanych z funkcjonowaniem grupy, na rozwoju i towarzyszeniu lektorom kończąc. Osoba bez niezbędnego osadzenia w języku (wykształcenia), doświadczenia w zakresie funkcjonowania grupy [tu do poczytania o procesach grupowych] oraz znajomości realiów nauczania w różnych kategoriach wiekowych może nie być w stanie pomóc w sposób przynoszący wartość dla szkoły językowej, jej pracowników i klientów. To jednak dopiero początek drogi…
Metodyk rozwiązuje problemy
Jakie? Ogólnie mówiąc… różne. Słowo „różne” użyte zostało całkowicie świadomie. Tak jak pisałam, metodyk na co dzień mierzy się z problemami słuchaczy młodszych i ich rodziców, słuchaczy dorosłych czy też lektorów. Wszystko to jest zaś osadzone w realiach funkcjonowania danej szkoły językowej, przez co każdy problem musi być rozwiązywany z poszanowaniem panującej w niej kultury organizacyjnej. Co więcej, to właśnie sposób funkcjonowania, zbiór norm społecznych i systemów wartości, właściwy klimat organizacyjny lub wymogi zachowania panujące w szkole determinują konkretne działania w sytuacjach tych codziennych jak i kryzysowych. Bywają bowiem zdarzenia bardzo kategoryczne, niekiedy trudne, czy bardzo osobiste, które mają ogromny wpływ na pracę nie tylko jednostki, ale często wielu osób czy całej szkoły. W takich chwilach metodyk często jest jedyną osobą ze środowiska zawodowego, która może wysłuchać i pomóc. Wtedy przydaje się umiejętność efektywnej komunikacji. Ten element „rzemiosła” polecam potraktować z należytą starannością. Pewnie znacie tą grafikę, na której szef agresywnie przekazuje naganę pracownikowi, ten po powrocie do domu krzyczy na żonę, a ta karci swoje dziecko, które z kolei później strofuje swojego misia. Tak działają emocje – mają tendencję do bycia przekazywane dalej. Zwłaszcza te negatywne. Dlatego metodyk niekiedy wchodzi „w buty” sapera (rozbraja konflikt, zanim wybuchnie), innym zaś razem przyjmuje rolę katalizatora, dając ujście trudnym emocjom związanym z konkretną sytuacją. Metodyk to także osoba, która swoją postawą oraz podejściem do innych, nie tylko w chwilach konfliktowych, ale także (a może zwłaszcza) na co dzień, powinien wyznaczać pewien standard komunikacji w organizacji.
Jest bardzo wiele szkoleń na ten temat, ja sama na pewno będę pisała więcej na łamach tego bloga. Chętnym polecam przybliżenia sobie podejścia do komunikacji w duchu NVC (do kupienia są książki np. M. Rosenberga „Porozumienie bez przemocy”). To bardzo rozległy temat, ale początek z NVC jest świetny i na pewno przyniesie widoczne efekty. Jeśli nie mamy tego naturalnie, warto popracować nad wrażliwością na potrzeby drugiego człowieka i empatią.
Zdarzają się sytuacje w których żądania klienta stoją w konflikcie do interesów szkoły. Z tego powodu metodyk absolutnie musi znać wszystkie regulacje wewnętrzne i zasady panujące w szkole. Dobrą praktyką jest także znajomość regulacji prawnych, do których czasem trzeba się odwołać w rozmowie (jak np. podstawy programowe, czy Karta Nauczyciela i zasady, wg których zorganizowana jest praca w szkole państwowej, prywatnej czy językowej). Nie mus to być wiedza radcy prawnego, ale dobrze jest to znać przynajmniej na poziomie ogólnym.
Metodyk hospituje
Zagadnieniu temu poświęciłam całą sekcję, którą znajdziecie tutaj. To absolutnie ukochana przeze mnie część mojej pracy. I uwaga, nie dlatego, że lubię kontrolować, czy patrzeć komuś na ręce. Zdecydowanie sprzeciwiam się takiemu podejściu i jeśli jakikolwiek metodyk ma tylko takie intencje przychodząc na hospitację, uważam, że powinien wykonać dużo pracy nad sobą, by zobaczyć co innego może dać hospitowanie innych obu stronom. O hospitacjach, podejściu do informacji zwrotnej pisałam (tu), prowadzę też szkolenia na ten temat, które sprawiają mi wielką radość, bo wiem, że podejście do hospitacji, która jest owiana jakąś straszną famą można, a nawet trzeba zmienić na lepsze i rozwojowe. Ale do rzeczy, metodyk musi wiedzieć na czym polegają hospitacje, po co i w jakiej częstotliwości (i czym jest to spowodowane) należy hospitować, zgodnie z regulacjami, które obowiązują w danej szkole. Kolejną sprawą jest to, że metodyk musi mieć przemyślany całokształt procesu hospitacji – od tego, czy idzie z tezą czy nie, przez to, co chciałby, żeby zadziało się po hospitacji, jakie ma oczekiwania wobec siebie a jakie wobec lektora, na informacji zwrotnej (jej formie, czasie w jakim zostanie dane) kończąc.
Metodyk daje informację zwrotną (nie tylko po hospitacji)
O informacji zwrotnej po hospitacji pisałam tutaj. Jak zapewne wiesz, nie jest to jedyna okazja do dania feedbacku. Bardzo często zdarza się, że po poziomowaniu słuchaczy do grup (szczególnie dotyczy to dzieci), metodyk jest pytany „Jak mi/mu poszło?” czy „Jak tam moje dziecko, jest źle?”. Pół biedy jak mamy do czynienia ze słuchaczem, który w odniesieniu do swojej sytuacji życiowej radzi sobie dobrze. Ale choćby w ubiegłym tygodniu doświadczyłam tego, jak mama dwójki dzieci w sytuacji dość dramatycznej (córka ma przystąpić do egzaminu ósmoklasisty, a nie odpowiada po angielsku na najprostsze pytania typu „How are you today?”) i pyta, na środku korytarza, gdzie przechodzą nauczyciele, słuchacze i obce dla dziecka osoby: „No i jak tam jej poszło? Ona jest chyba gorsza (co za sformułowanie 🙁 od rówieśników, prawda?”. No niby prawda (zwłaszcza gdy weźmy po uwagę, że jest połowa stycznia…), jednak rolą metodyka jest przekazanie tego jak sprawa wygląda dyskretnie i z zachowaniem szacunku do godności dziecka, jednocześnie dopasowując kurs do indywidualnych potrzeb słuchacza, a wszystko to w odpowiedzi na potrzeby rodzica. Łatwo nie jest, bo w tej jednej chwili kumuluje się nam wiele czynników ryzyka. I nie chodzi o to, że możemy stracić klienta. O wiele ważniejsze jest to, że nasz zły przekaz może determinować późniejsze podejście dziecka do nauki, a tym samym pracę grupy, do której zostanie dołączona i w konsekwencji rezultat nauki wszystkich jej uczestników.
Metodyk pisze programy
Spokojnie – nie wysyłam nikogo na kurs programowania (żart 😉 Generalnie większość szkół językowych ma już gotowe programy (nie mylić z rozkładami materiału) korespondujące z poziomem i grupą wiekową kursu. Jednakże zdarzają się sytuacje, gdy mamy dorosłych słuchaczy, którzy chcieliby uczyć się indywidualnie, zgodnie z oczekiwaniami firmy, która płaci im za ten konkretny kurs. Metodyk po zbadaniu poziomu i potrzeb słuchacza musi ten program napisać w wyznaczonym (zazwyczaj bardzo krótkim) czasie. Jak się za to zabrać? Warto podejrzeć jak wyglądają programy nauczania i jakie informacje powinny zawierać, by mieć z tyłu głowy przynajmniej szkic takiego dokumentu. W razie potrzeby, przygotuję na ten temat oddzielny wpis.
Metodyk umie rozmawiać
To nie jest ta sama umiejętność, co rozwiązywanie problemów czy efektywna komunikacja, choć bardzo się z tym wiąże. Chciałam tu podkreślić, że metodyk rozmawiając z innymi umie słuchać aktywnie i stawiać otwierające pytanie. Tu bardzo przydają się kursy zahaczające o coaching.
Metodyk ma dobrą organizację pracy
Wszelkie przedsięwzięcia większe, typu zapowiedziane hospitacje, wpisuję dokładnie w kalendarz, by sprawy nieprzewidziane nie zburzyły tego porządku. Metodyk wie, kiedy są terminy uzupełnienia dzienników, czy wystawiania raportów, które musi później sprawdzić. Metodyk powinien być przy tym elastyczny, by w miarę potrzeby odpowiedzieć na bieżącą sytuację np. coś się stało na zajęciach, ktoś się spóźni i trzeba wejść do grupy i zacząć zajęcia, w szkole pojawi się tata ucznia by porozmawiać, czy przyjdzie ktoś kto nie być wcześniej umówiony… Trudno tu o tzw. codzienną rutynę, gdy sprawy pojawiają się i dzieją tak dynamicznie. Każdy dzień jest inny, dlatego starajmy się czerpać z tego co może przynieść – np. nowe doświadczenia spotkania z drugim człowiekiem. Dla mnie jest to coś, co buduje, inspiruje i napędza do dalszej pracy.
Metodyk umie się kontraktować i asertywnie wyznaczać granice swojej dostępności
Zdaję sobie sprawę, że to co napisałam w tytule tego podpunkcie może być kontrowersyjne. Słyszałam jednak o wielu sytuacjach, gdy np. lektorzy dzwonili na prywatny numer swojego metodyka w niedzielę wieczorem, bo akurat chcieli poradzić się o coś, przygotowując zajęcia. Metodyk, o którym piszę właśnie kładł dziecko do snu… Cóż… Ta praca to zdecydowanie powołanie do towarzyszenia drugiemu człowiekowi. To praca na drugą zmianę, niekiedy kosztem czasu z rodziną. Ale osobiście sprzeciwiam się temu, by być dostępnym ciągle i bez przerwy (czy na miejscu czy pod telefonem). Każdy potrzebuje higieny życia i należy to uszanować. Opisana przeze mnie sytuacja ma jednak i drugie dno. Podstawą pracy metodyka jest kontrakt. Zasady jego tworzenia są identyczne jak dla grupy [tutaj ich przypomnienie]. Należy umówić się na dostępność, na telefon (tak czy nie?) zgodnie ze swoją otwartością na „bycie w pracy”. Tego zabrakło ze strony metodyka, a wywołało u niego niemałą frustrację. Zasada ta działa w obie strony – wszyscy mamy prawo oczekiwać szacunku do swojego czasu poza pracą i dotyczy to zarówno nauczycieli, jak i metodyków 🙂 Na dobry początek odsyłam do kilku słów o asertywności które udało mi się popełnić [artykuł znajdziecie po tym linkiem].
Metodyk nieustannie rozwija (się)
Ciągłe poszukiwanie, doskonalenie zawodowe czy swoje, czy też odpowiedzialność za rozwój nauczycieli to chyba najtrudniejsza, ale i najprzyjemniejsza z kompetencji metodyka. Bezwzględnie trzeba się szkolić. Bezwzględnie nie można nauczycielom otwartym i chcącym się rozwijać nie pokazywać drogi, której obranie pozwoli im osiągnąć więcej. To naprawdę piękne móc patrzeć, jak nauczyciele odkrywają nowe tematy, o których później chcą rozmawiać i się dzielić (często sami inspirując), albo jak stają się prelegentami na konferencjach czy trenerami. Czasami jedyne co trzeba zrobić, to po prostu pomóc rozwinąć skrzydła. Rozbudzić wiarę w to, że nadszedł TEN moment i szkoda życia, by na coś dłużej czekać. W myśl zasady: „im więcej dasz, tym więcej masz”. Nawet jeśli będzie to „tylko” osobista satysfakcja 😉 Ja takową czerpię tworząc wraz z IATEFL Poland kolejne edycje Teacher Development Day. Zapraszam do śledzenia na blogu informacji o następnym wydarzeniu tego typu. Szczegóły wkrótce 🙂
Jest jeszcze wiele innych, nie opisanych wyżej aspektów dotyczących pracy metodyka. Jest szereg szkoleń, na które warto pójść, by przepracować pewne tematy. Kiedyś były dostępne akademie, po których miało się przemyślane i przetrenowane kompetencje miękkie potrzebne do tej pracy, ale z różnych powodów nie są kontynuowane. Patrząc jednak na to, jakie są potrzeby i na ilość zapytań, zastanawiam się nad organizacją szkolenia dla przyszłych metodyków. Co Wy na to? 🙂
PS. Nauczyciele, metodycy – będzie mi miło gdy dodacie coś z osobistych przemyśleń w komentarzach. Niech wszyscy wiedzą jak smakuje chleb z innego pieca!