(…) przestrzeń, którą zagospodarowujemy mówieniem powinna być produktywna w znaczeniu językowym, jak i mieć realne znaczenie dla efektywności procesu nauczania (…)
Ostatnio miałam wspaniałą okazję spotkania w przestrzeni szkoleniowej z nauczycielami, by porozmawiać o naszym nauczycielskim mówieniu. Zaczęłam szkolenie od pytania: „Czy jest w ogóle sens, by mówić „tyle” o tym, że mówimy „tyle”, a ile to jest to „tyle”, które już jest wystarczające, a ile „tyle” jeszcze nie jest, a ile „tyle” to już zdecydowanie za dużo?”. Jak się pewnie domyślacie, nie ma jedynej słusznej odpowiedzi na to złożone pytanie i jak to w życiu często bywa, „to zależy” 😉 Mimo tego, chciałabym podzielić się z Wami kilkoma praktycznymi przemyśleniami dotyczącymi zagospodarowania zajęciowej przestrzeni na Teacher Talking Time (TTT). Oto one:
- Kwestia „zbyt dużej ilości czasu” mierzonej procentowo przeznaczonej na przestrzeń wypowiedzi nauczyciela zależy od naszych nauczycielskich, ugruntowanych jeszcze w czasach szkolnych nawyków. Nie ukrywajmy, większość z nas była uczona w sposób wykładowy. Miała być cisza. Nauczyciel tłumaczył (mówił), a my mieliśmy słuchać (na szczęście nie zawsze, ale moja refleksja odnosi się do większości, co oznacza, że jest generalizacją). To z kolei miało wpływ na wykształcone w nas przekonanie, że tak musi być. W konsekwencji sami często formułujemy swoją misję „by wytłumaczyć” / przekazać odpowiednią porcję wiedzy na dany temat (wciąż mówiąc).
- Nasza refleksja na temat TTT, późniejsze postanowienia, a w końcu działania, jakie podejmiemy na rzecz tego, by przestrzeń, którą zagospodarowujemy mówieniem była produktywna w znaczeniu językowym, jak i miała realne znaczenie dla efektywności procesu nauczania to już duży krok do zmiany w pozytywnym kierunku – tu mam na myśli, idąc za konceptem opracowanym przez S. O’Brien – academically productive discussion.
- Zaplanowane przez nas typy interakcji na zajęciach mają znaczący wpływ na jakość i ilość przestrzeni TTT. Jeśli zadajemy pytania otwarte, bez asygnowania konkretnej osoby do udzielenia odpowiedzi, „narażamy” przestrzeń na odpowiedź na niezagospodarowanie jej przez uczestników zajęć lub na naszą odpowiedź. Cisza bywa przecież trudna do zniesienia.. 😉
- Cisza na zajęciach, choć często niewygodna, bywa bardzo produktywna. Uczestnicy mogą bowiem potrzebować więcej czasu (niż my im go dajemy) na zastanowienie się nad odpowiedzią na zadane pytanie.
- Uczestnicy naszych zajęć przyzwyczaili się do potwierdzeń z naszej strony (tzw. mirroring the students’ answers). Jednakże, jeśli wciąż będą słuchali tylko nas (choć to dobrze, że mają zaufanie do naszych kompetencji), w końcu przestaną być wyczuleni i uważni na to, co mówią oni sami podczas zajęć. I zamiast budować poczucie pewności / zaufania we własne możliwości, idą za nawykiem i czekają aż potwierdzimy i tak poprawną i powiedzianą już przez współuczestnika, odpowiedź.
- Zaangażowanie uczestnika zestawione z jego rolą słuchacza – odbiorcy treści na zajęciach jest znacznie bardziej produktywne dla całego procesu nauczania. Elementem tego procesu jesteśmy również i my – nauczyciele. Dla własnego dobra (czy może dobrostanu?) warto pomyśleć nad takim zaplanowaniem aktywności na zajęciach, które koncentrują energię, uwagę i zaangażowanie (również to fizyczne) na uczestnikach, nie tylko z uwagi na efektywność lekcji, ale też w trosce o nasze zasoby.
Mam nadzieję, że powyższy wpis zachęcił Was do przemyśleń o Waszym TTT podczas zajęć. A właśnie, jak to jest z nim u Was? Zapraszam do dzielenia się doświadczeniami w komentarzach!
93yxyr